Dlaczego transkrypcja ma znaczenie w pracy badacza jakościowego?

Opublikowane przez Marcin Styczyński w dniu

Wywiad z Piotrem Iskrą — doświadczonym kierownikiem i badaczem jakościowym w SW Research

Rozmowa przeprowadzona została przez Toma Horeckiego – CEO aplikacji tworzącej transkrypcje Stenograf i pierwotnie opublikowana w pod tym (klik) adresem.

Tom: Piotr, dziękuję za spotkanie i chęć udzielenia wywiadu dla Stenografu dotyczącego znaczenia transkrypcji w pracy badacza jakościowego. Powiedz, proszę, gdzie pracujesz? Na jakim stanowisku? Jak wygląda twoja praca?

Piotr: Cześć! Dzięki za zaproszenie. Pracuję w agencji badawczej SW Research. Zajmujemy się badaniami ilościowymi, jakościowymi i specjalnymi. Przez dłuższy czas byłem szefem pionu badań jakościowych w tej firmie. W tym momencie głównie zajmuję się realizacją badań, w szczególności różnego rodzaju badań specjalnych oraz uprocesowieniem badań jakościowych. Skupiam się na tym, aby badaczom pracowało się łatwiej, szybciej, dokładniej, a wyniki były jak najlepsze i w jak najlepszym czasie.

Tom: Jak długo pracujesz w branży badawczej?

Piotr: W SW Research pracuję od trzech lat. Jeśli dobrze pamiętam, przygodę z badaniami rynku zacząłem w 2009 roku, czyli to byłoby już w sumie 13 lat.

Tom: To jest ponad dekada doświadczenia w badaniach! Cieszę się, że mam przyjemność rozmawiać z tak doświadczonym badaczem. Naszym dzisiejszym tematem jest transkrypcja i jej znaczenie dla badań. Powiedz, proszę, dlaczego transkrypcja wywiadów jest tak istotna?

Piotr: Do badań przeprowadzamy serię wywiadów z respondentami o danych cechach. Jeśli chcemy na przykład przeprowadzić badanie, żeby dowiedzieć się, jak ludzie kupują ryby, to szukamy ludzi, którzy kupują ryby i z nimi rozmawiamy. Zadajemy im całą serię pytań. Do każdego badania mamy przygotowany scenariusz, który jest skonstruowany w ustrukturyzowany sposób, aby w kolejnym etapie można było wyciągnąć z tych rozmów konkretny materiał badawczy do dalszej analizy i raportu końcowego.

Tom: Jak powstają materiały badawcze, nad którymi później pracujecie z transkrypcją?

Piotr: Załóżmy, że w ciągu jednego dnia bierzemy czterech badaczy i robimy 20 wywiadów. Każdy trwa godzinę, czyli generujemy 20 godzin materiału badawczego do przeanalizowania, a następnie do wytworzenia raportu. Osoba odpowiedzialna za raport musi mieć dostęp do całych 20 godzin materiału. Mając tak obszerny materiał audiowizualny, nie sposób zapoznać się i poukładać, dokładnie przeanalizować, zanotować najważniejszych momentów, do których chciałoby się wrócić, by sporządzić dodatkowo kilka notatek w ciągu dnia pracy. Jest to zadanie bardzo pracochłonne i czasochłonne.
Do tego doskonale sprawdza się nam transkrypcja, która pozwala na szybki dostęp do konkretnych informacji. Wystarczy, że użyjemy skrótu Ctrl+F w dokumencie transkrypcji i odnajdziemy interesujące nas dane, które akurat potrzebujemy dodać do raportu. Transkrypcja daje nam możliwość szybkiego analizowania wywiadów, dlatego jest bardzo ważna i wysoce przydatna. Przy mniejszych badaniach mogą wystarczyć po prostu notatki, które są w stanie zastąpić transkrypcję, ale wykonanie raportów bez transkrypcji z samych notatek wydaje mi się teraz mało precyzyjne — łatwo się pomylić, łatwo coś pominąć.

Tom: Rozumiem teraz skąd potrzeba transkrypcji nagrań materiałów badawczych. Zatem jaka powinna być transkrypcja, żeby była przydatna w pracy badacza?

Piotr: Jest kilka cech szczególnych. Po pierwsze transkrypcja musi być anonimowa, czyli zanonimizowana w trakcie jej przygotowania. To jest szalenie istotne! Po drugie transkrypcja musi być bardzo precyzyjna, w szczególności nazwy własne nie mogą być pomylone, a przekazane wzorowo. Nie może być błędna choćby jedna literka. Nieprawidłowości w nazwach własnych to najczęstszy problem z transkrypcjami. Idąc dalej, transkrypcja musi być przede wszystkim szybka, bo im szybsza transkrypcja, tym szybszy i krótszy jest cały proces, a proces badawczy może trwać nawet kilka tygodni. U nas jest tak, że kiedy zaczynamy wywiady, to wszyscy oczekują gotowego raportu tuż po wywiadach i są to newralgiczne punkty, w których każdy dzień jest bardzo istotny.

Tom: Czyli jakimi cechami powinien odznaczać się transkrypt, aby skutecznie wspierać pracę badaczy?

Piotr: Podsumowując, transkrypcja musi być szybka, precyzyjna — bez pomyłek oraz zanonimizowana.

Tom: Szybkość to pojęcie względne. Czym dla ciebie jest szybka transkrypcja?

Piotr: Szybka transkrypcja to transkrypcja z dnia na dzień, czyli dostępna następnego dnia. To jest mega szybka transkrypcja w naszym badawczym świecie.

Tom: Czy mógłbyś doprecyzować o jak dużej objętości materiału przetranskrybowanego z dnia na dzień powiedziałbyś, że jest to szybka transkrypcja materiałów badawczych?

Piotr: Najczęściej w ciągu jednego dnia nasz zespół produkuje kilka godzin materiałów, np. jest to pięć godzin transkrypcji do opracowania. Wymaga to nakładu około 20 godzin pracy, czasami 25 i więcej. Zatem, jeśli ktoś ma to zrobić w jeden dzień, to musi zaangażować w wykonanie profesjonalnej transkrypcji cały zespół ludzi. Oznacza to pracę z zewnętrznymi firmami, dzielenie tych materiałów na poszczególne zespoły, które będą to wykonywać. Niektóre firmy mają ,,system’’ nieskończonej liczby stażystów, która wykona dowolną pracę w zadanym czasie, ale my nigdy nie korzystamy z takiego rozwiązania, bo uważamy, że to nie fair wykorzystywać młodych ludzi. Podsumowując, mając 5 godzin materiałów do transkrypcji na następny dzień do południa, to jeżeli transkrypcja ta zostanie wykonana na czas, będzie to mega szybka transkrypcja materiałów badawczych.

Tom: Dziękuję za uszczegółowienie. Zakładam, że aby móc uzyskać szybką transkrypcję, warto mieć dobrze ułożony proces, aby był skalowalny. Co jest ważne w procesie budowania transkrypcji w badaniach jakościowych? Co jest ważne pod kątem skalowalności? Jakie kroki muszą po sobie następować, żeby z dnia na dzień uzyskać te pięć godzin transkrypcji? Jakie są główne główne cechy tego procesu?

Piotr: Już bardzo dawno nie odczuwaliśmy jakichś problemów, jeśli chodzi o procesy. Natomiast jeśli cały proces nie jest obudowany jakąś procedurą i nie są jasno wyznaczone punkty styczne z transkrypcją czy z zewnętrznym zespołem, to rzeczywiście może dochodzić do problemów. Najczęściej polega to na tym, że ktoś zapomni, ktoś coś wyśle, ale komuś nie powie, do kogoś nie zadzwoni, jakoś mu nie przypomni. Przez takie niedomówienia najczęściej traci się bardzo cenny czas. Najwięcej czasu zawsze w każdym procesie zajmuje naprawianie błędów, więc jeśli takie się zdarzają po drodze, to jest to rzeczywiście trudne. Dlatego, jeśli cały zespół badaczy plus jakiś software do transkrypcji, którego oni używają plus osoba, która zarządza tym wszystkim, żeby nagrania przesłać dalej albo gdzieś wyrzucić w jakimś kierunku, jeśli to wszystko jest dobrze oprocesowane i osoba zarządzająca zawsze wie, co ma robić, ma wyznaczone cele i potrafi zautomatyzować proces, to jest idealnie. Trzeba już tylko pamiętać o tym, by przypominać drugiej stronie, że transkrypcja czeka na wykonanie. To jest bardzo ciekawy aspekt – właśnie to przypominanie – nie samo oddelegowanie zadań, tylko przypominanie o nich. To nie jest kwestia tego, że trzeba przypominać o konieczności wykonania transkrypcji materiałów badawczych zespołowi transkrybentów, tylko tego, że musimy się upewnić – ty jako koordynator musisz się upewnić, że transkrypcja przekazanych materiałów będzie wykonana. Wychodzimy z założenia, że jeśli nie otrzymamy informacji zwrotnej, iż prace nad transkrypcją się rozpoczęły, to zakładamy, że transkrypcja nie zostanie wykonana w terminie. Samo przesłanie materiałów badawczych do transkrypcji nie jest dla nas gwarancją rozpoczęcia nad nią prac. Mogło mieć miejsce wiele nieprzewidzianych zdarzeń – kot przebiegł po klawiaturze i skasował maila, mail został przeoczony czy wpadł do spamu. Dlatego zawsze potwierdzamy termin wykonania transkrypcji po przesłaniu materiałów. Dopóki nie mamy tej pewności, po drugiej stronie nie ma odzewu, to przyjmujemy, że sprawa nie jest załatwiona.

Tom: Przychodzi mi do głowy aspekt skalowalności w kontekście długości nagrań. Jak długie są nagrania badań?

Piotr: Najczęściej są to wywiady indywidualne, które trwają do 60 minut. Wywiady eksperckie – do 90 minut. Inny rodzaj badania to FGI (Focus Group Interview), czyli rozmowa grupowa – od grona czteroosobowego po większe. Są też diady na dwóch respondentów i triady na trzech. W takiej grupie, powiedzmy, sześciu osób rozmowa trwa najczęściej około dwóch godzin. To zależy od scenariusza, ale zakładamy, że taki to jest mniej więcej czas. To bardzo trudne zadanie do transkrypcji. Nie zawsze słychać, kto mówi, co mówi. Ludzie przekrzykują się, czasami są jakieś inne dystraktory, jakieś zanieczyszczenia dźwięku, jakieś szuranie kartkami po stole i tak dalej, więc to już jest duże wyzwanie do transkrypcji. Taka transkrypcja zajmuje naprawdę dużo więcej czasu niż zwykły IDI (Individual In-depth Interview). To jest super duże wyzwanie.

Tom: Czy ze względu na naglące terminy zdarza się dzielić dłuższy, trudny wywiad na mniejsze fragmenty i wtedy transkrybuje go więcej niż jedna osoba?

Piotr: Jak już wspominałem, na co dzień działamy tak, że dzielimy materiały badawcze na fragmenty. Obecnie są to dziesięciominutowe nagrania, które przydzielamy do wielu osób. Dla nas jest istotne, żeby żadna z nich nie dostała dostępu do pełnej treści nagrania. Ze wszystkimi transkrybentami mamy podpisane umowy poufności przekazywania danych. Są to umowy, na podstawie których te osoby nie mogą się dzielić wiedzą, którą pozyskają w trakcie robienia transkrypcji. Wolimy, żeby nikt nie dostawał całego wywiadu. Dla tych osób nie ma to większego znaczenia, a my czujemy się bezpieczniej, gdy dziesięciominutowe fragmenty rozrzucamy po wielu transkrybentach. W wywiadach typu FGI każdy transkrybent wykonuje transkrypcję dziesięciu minut nagrania, ale tylko w pierwszym fragmencie pełnego nagrania padają imiona. Osoba, która robi drugi fragment, nie zna już imion mówców i nie może ich podpisać. Co więcej – nie może ich nawet podpisać jako respondent pierwszy, drugi, trzeci. Następnie koordynator przesłuchuje to wszystko i dopisuje, kto co mówił. To jest znów bardzo duża praca do wykonania. Łączy się to z wieloma problemami, ale różne kodeksy, których musimy przestrzegać, wymagają od nas takiego podejścia. My też lubimy robić wszystko zgodnie z literą naszego małego prawa badawczego. Warto dodać, że jeżeli jest więcej osób biorących udział w transkrypcji dłuższej rozmowy, to występuje problem unifikacji. Sądzę, że automatyczne rozpoznawanie rozmówców po charakterystyce głosu byłoby pożądane w pracy badacza. Moim zdaniem to jest technologiczna przyszłość w badaniach za kilka lat, aby można było taką transkrypcję oglądać interaktywnie, dzieląc sobie na mówców, na punkt w scenariuszu i tak dalej. Żeby to były dosłownie świecące kafelki na ekranie.

Tom: Bardzo interesująca wizja! Tym bardziej, że właśnie nad takimi innowacyjnymi funkcjonalnościami pracujemy w Stenografie.